Tuesday, August 07, 2012

NIE MUSZĘ JEŚĆ - Joachim Werdin


NIE MUSZĘ JEŚĆ

30 czerwca ubiegłego roku Joachim Werdin zjadł wieczorem kilka kanapek - ostatni posiłek w swoim życiu. Był przekonany, że jego organizm może funkcjonować bez jedzenia...
- Wysłałem żonę i dziecko na wakacje i zdecydowałem się ostatecznie - tłumaczy. - Nie była to nagła decyzja, dojrzewałem do niej przez lata. Od dawna przeprowadzałem lecznicze głodówki. Dzięki nim znakomicie się czułem, miałem dużo energii. To był pierwszy krok w stronę całkowitej rezygnacji z jedzenia.
Pan Joachim uważa, że każdy zdrowy fizycznie i psychicznie człowiek, który ma odpowiednią wiedzę, może - jeśli się nie boi - bez szkody dla swojego zdrowia przestać przyjmować pokarmy.

Joachim Werdin z rodziną
Oficjalnie to niemożliwe!
Według obecnej wiedzy medycznej przeciętny człowiek bez jedzenia może żyć do kilku tygodni, bez płynów - mniej więcej trzy doby. Minimalna, dzienna dawka kalorii dla dorosłego człowieka wynosi 1600. Na samo oddychanie i spanie zużywamy dobowo 600-800 kalorii. Uważa się, że drastyczne diety, na przykład "1000 kalorii", wyniszczają organizm, powodują nie tylko ubytek masy ciała, ale i nieodwracalne zmiany w organizmie, między innymi zanik tkanki mózgowej.
To nie takie proste
- Jeżeli przeciętny człowiek nagle przestanie jeść, to w ciągu kilkunastu dni umrze - ostrzega Antoni Przechrzta, jedyny w Polsce nauczyciel Brytyjskiej Federacji Uzdrowicieli NFSH. - By stać się breatharianinem, trzeba się do tego starannie przygotować, nauczyć się, jak przestawić organizm na czerpanie energii z powietrza.
- Zdaję sobie sprawę, że dla niektórych brzmi to nieprawdopodobnie. Prawdą jest, że energię potrzebną do życia pobieramy ze spalania pożywienia w układzie pokarmowym. Jest jednak alternatywa: jeżeli rozwijamy się duchowo i słuchamy podszeptów intuicji, możemy absorbować energię z powietrza, a ściślej - z próżni.
Dlaczego wielu ludzi umiera z głodu? Bo nie wierzą, że życie bez jedzenia jest możliwe. Podczas wojny w Wietnamie dzieci w sierocińcach masowo umierały z głodu. Tymczasem w jednym ze schronisk przeżyły wszystkie maluchy, mimo że prawie w ogóle nie otrzymywały pożywienia. Okazało się, że prowadzące schronisko zakonnice razem z podopiecznymi codziennie się modliły. Cała wspólnota bezgranicznie wierzyła, że Bóg im pomoże, dzięki czemu przetrwała bez jedzenia kilka miesięcy.

Uciekłem przed nudą
Joachim Werdin mieszka w Poznaniu, jest właścicielem firmy importującej podzespoły komputerowe. Jego żona jest Chinką z Tajwanu.
- Nasz syn Wilhelm i ja jemy zupełnie normalnie - mówi Chung-yi Wang. - Mąż nigdy niczego nam nie narzucał. Gdy powiedział mi, że przestaje jeść, przestraszyłam się. Czytałam, co prawda, publikacje o ludziach, którzy nie jedzą, ale doświadczyć tego w codziennym życiu to coś zupełnie innego. Uspokajała mnie myśl, że Joachim jest człowiekiem rozsądnym i jeżeli źle się poczuje, to natychmiast wróci do jedzenia.
Rodzicom na początku nic nie mówiliśmy; wiedzieliśmy, że będą się denerwować. Dziś, naturalnie, znają prawdę, ale widzą, że Joachim jest w świetnej formie i że nie trzeba się o niego martwić.
Pan Joachim poznał swoją żonę na Tajwanie, gdzie uczył języka esperanto.
- Przez 3,5 roku podróżowałem po Azji, zwiedziłem 11 krajów. Najdłużej byłem w Nepalu, Tajlandii, Malezji, Singapurze i, oczywiście, na Tajwanie - wspomina. - Na wyjazd z Polski zdecydowałem się, ponieważ doskwierała mi nuda i monotonia. Byłem chemikiem, ale zdobyłem także kwalifikacje do nauczania esperanto i postanowiłem to wykorzystać. Pomyślałem, że w każdym kraju znajdę chętnych do nauki tego języka. Zgromadziłem trochę pieniędzy i wyruszyłem w nieznane. Wierzyłem, że się uda. I tak było. Joachim Werdin w każdym z odwiedzanych krajów pracował. Na Tajwanie założył wydawnictwo, a po powrocie do Polski otworzył szkołę języków obcych. Po dwóch latach szkołę zamknął i otworzył firmę handlową.
- Moim zdaniem życie materialne i duchowe powinno być w równowadze - twierdzi. - Nigdy nie przestałem interesować się jogą, medytacją... Pamiętam jednak, że mam rodzinę i moim obowiązkiem jest zapewnienie jej bytu.

Czasem skuszę się na cappuccino
Chung-yi Wang i Joachim mieszkają w willowej dzielnicy w Poznaniu. Chung-yi Wang uczy języka chińskiego na uniwersytecie. Bardzo lubi swoją pracę. Nie wyobraża sobie powrotu do rodzinnego kraju. Jedyne, na co się skarży, to problemy z językiem polskim. Po ośmiu latach pobytu w Polsce rozumie coraz więcej, ale, niestety, ciągle nie mówi płynnie. Siedmioletni Wilhelm z mamą rozmawia po chińsku, małżonkowie porozumiewają się w esperanto, z gośćmi Chung-yi Wang najchętniej mówi po angielsku.
- Żyjemy jak każda rodzina - zapewnia Chung-yi Wang. - Razem jeździmy na cotygodniowe zakupy. To bardzo dziwne odczucie, wybierać produkty i wiedzieć, że mąż żadnego z nich nie zje...
- Nie jem żadnych stałych pokarmów - mówi Joachim Werdin. - Piję soki i czystą wodę, czasami skuszę się na cappuccino. Czy łatwo jest przestać jeść? Uważam, że jedzenie jest najsilniejszym nałogiem, lecz aby przestać jeść, nie wystarczy silna wola. Człowiek musi być absolutnie przekonany, że to możliwe, i przygotowany do tego. W Indiach, Tybecie mieszkają przecież jogini, których życie zdaje się przeczyć zdrowemu rozsądkowi. Latami obywają się bez pożywienia. Zresztą przykładów nie trzeba szukać daleko - tu, w Polsce, jest już kilkunastu niejedzących.

Poddam się badaniom
Pan Joachim wspomina, że gdy 1 lipca 2001 roku zdecydował się na ostateczny krok, nie było to łatwe. Pojawiły się bóle głowy, mięśni, osłabienie.
- Pomogły mi afirmacje, medytacje, kontemplacje i silna wiara! Cały proces przebiegał u mnie stosunkowo łatwo, ponieważ już wcześniej przeprowadzałam długotrwałe głodówki.
Na pytanie, dlaczego podjął taką decyzję, Joachim Werdin opowiada przede wszystkim o korzyściach zdrowotnych, jakie z tego wynikają.
- Jestem pracoholikiem, jednak kiedyś po kilkunastu godzinach pracy przy komputerze byłem wyczerpany. Często bolała mnie głowa, miałem chroniczne zapalenie spojówek, katar, nękały mnie nawracające przeziębienia. Od kiedy nie jem, wszystkie te dolegliwości minęły. Poczułem gwałtowny dopływ energii. Zapomniałem, co znaczy być nieustannie zmęczonym, jestem odporny na infekcje, potrzebuję mniej snu. Zmiany, jakich doświadczam, dają się odczuć nie tylko na płaszczyźnie ciała fizycznego. Niejednokrotnie zwracano mi uwagę, że moja aura robi się coraz jaśniejsza. U ludzi niejedzących powiększają się także cztery czakry górne.
Pan Joachim powołał nieformalny klub ludzi niejedzących, prowadzi serwis internetowy (niejedzenie.pl), napisał książkę, w której dzieli się swoimi doświadczeniami i przemyśleniami, prowadzi seminaria w Polsce i za granicą.
- Poznałem ludzi, którzy nie jedzą tak jak ja. Bardzo trudno oszacować ich liczbę. Zdaję sobie sprawę, że możemy budzić różne odczucia. Gotowy jestem poddać się badaniom lekarskim, nawet w warunkach szpitalnych, które mogłyby naukowo potwierdzić fakt, że życie bez jedzenia jest możliwe.

Źródło:
link